Domowy chleb dla początkujących

11:13 Gosia Komentarzy: 2


Szał na domowe pieczywo pewnie już nieco zmalał (wraz z luzowaniem obostrzeń), ale powiem szczerze - własnoręcznie wykonany chleb tak mi smakuje, że nadal, zwykle raz w tygodniu, go przyrządzam. Początkowo byłam przekonana, że pieczenie chleba to jakieś cuda na kiju i trzeba mieć tytuł master chefa, żeby ogarnąć temat. Okazało się jednak, że nic prostszego. Jeśli jeszcze nie odważyliście się na upieczenie chleba, zachęcam do spróbowania. Poniżej znajdziecie sprawdzony przepis.

Składniki na domowy chleb:
1 kg mąki pszennej
30 g drożdży suchych (tu uwaga - ja używam do pieczenia drożdży suchych; jeśli macie drożdże świeże, trzeba przeliczyć wg proporcji 7 g drożdży suchych - 25 g drożdży świeżych)
łyżka soli
2 łyżki cukru
1 litr ciepłej wody
ok. 100 g nasion lub płatków owsianych (tu pełna dowolność; czasem daję same płatki owsiane, czasem płatki i siemię lnianę, można też dodać np. nasiona słonecznika)

Wykonanie domowego chleba:
Do miski wsypujemy mąkę, dodajemy drożdże, nasiona, sól, cukier. Dolewamy wodę i dłonią dokładnie mieszamy, aż powstanie nieco kleiste ciasto. Dwie keksówki smarujemy masłem i "nalewamy" do nich ciasto (zajmie mniej więcej połowę każdej keksówki). Czasem dodatkowo po wierzchu posypuję chleb czarnuszką. Nie trzeba pozostawiać ciasta do wyrośnięcia, można od razu włożyć do nagrzanego piekarnika. A piekarnik nagrzewamy do 220 stopni (bez termoobiegu). Ważne, żeby "wyczuć" swój piekarnik. Ja robię tak, że po ok. 45 minutach wyjmuję chleby z keksówek, umieszczam z powrotem w piekarniku na kratce jeszcze na ok. 10 minut, żeby dopiec spód. Ale może u was nie będzie to konieczne - teściowa wkłada po prostu ciasto na godzinę i po tym czasie wyjmuje gotowy chleb.

Jestem pewna, że wam się uda. Chleb wychodzi pyszny, a satysfakcja z własnoręcznie przyrządzonego pieczywa - ogromna!

Smacznego!

2 komentarze:

Recenzja: Pan Tabletka 'Odporność. Czy Twoje dziecko może nie chorować?'

17:23 Gosia Komentarzy: 3


Sierpień 2018 rok. Lenka wyrusza do przedszkola. Mając na uwadze ociekające glutami historie z dziećmi przedszkolnymi w roli głównej, zawczasu zabrałam się za przygotowanie jej do wkroczenia w tę otchłań wirusów. W ruch poszły wszelkiego rodzaju suplementy, które obiecywały, że - kto jak kto - ale moje dziecko na pewno chorować nie będzie.

No cóż. Dziś mogę napisać, że - zapewne jak wielu zatroskanych rodziców - dałam się zwyczajnie naciągnąć. Uwierzyłam, że jak napakuję w dziecko trochę tego, trochę tamtego, to otoczy je nieprzepuszczalna dla drobnoustrojów tarcza. Jak tylko Lenka przekroczyła próg przedszkola, zaczęliśmy chorować z grubej rury. Przynosiła WSZYSTKO. Od bostonki, przez jelitówki, zapalenie spojówek, po koszmarną grypę, którą do dziś wspominam z gęsią skórką (wcale nie z ekscytacji).

Ach, szkoda, że wtedy jeszcze tej książki nie było. Jeśli i Ty jesteś takim zatroskanym rodzicem (a myślę, że na pewno jesteś), "Odporność" Marcina Korczyka, lepiej znanego jako Pan Tabletka, to dla Ciebie pozycja obowiązkowa. Autor w bardzo prosty i zrozumiały dla laika sposób tłumaczy, czym właściwie jest ta tajemnicza odporność i że wcale (niestety) nie działa na zasadzie - tu syropek, tam żelek i tadam! dziecko nie choruje. Nie, tak się nie da. Wyjaśnia, czym jest pamięć immunologiczna i dlaczego dziecko zwyczajnie musi przechorować swoje, żeby tę pamięć rozwinąć. 

Ale nie płaczcie i nie rozpaczajcie, bo to nie jest tak, że od nas, rodziców zupełnie nic nie zależy. Pan Tabletka pisze o podstawach, o których niby każdy wie, ale czasem jakoś tak zapomina. O nieprzegrzewaniu dziecka, o odpowiedniej wilgotności i temperaturze w domu, o zdrowej diecie, aktywności fizycznej itd. Wymienia też naturalne produkty, które warto włączyć do codziennego jadłospisu, aby dziecku niczego nie zabrakło (bo jak zabraknie, to wiadomo - organizm nie działa tak, jak powinien). Pan Tabletka pisze również o czymś, o czym rzadko się wspomina - a mianowicie, że układ odpornościowy można też przestymulować (tak, tak). 

Być może jesteś matką, która - po raz setny wycierając nos swojemu maluchowi - ma poczucie winy, że coś poszło nie tak. Ja też tak miałam. Bo przecież staram się, jak mogę, a moje dziecko i tak choruje. Tym, co przede wszystkim dała mi ta książka, to przekonanie, że naprawdę robię wszystko, co w mojej mocy. A że dziecko choruje - taka jest kolej rzeczy i najważniejszy jest spokój, cierpliwość i danie dziecku czasu i przestrzeni na to chorowanie.

Polecam. "Odporność" Marcina Korczyka to jedna z tych książek, które każdy rodzic powinien przeczytać.


3 komentarze: