Jak ćwiczyć w upalne dni? Z głową i butelką wody!
Zimą zapadam w letarg. Nikt i nic nie jest w stanie mnie przekonać do aktywności fizycznej. Jedyną uprawianą wtedy przeze mnie formą ruchu są spacery z Lenką. Budzę się wiosną i latem, gdy robi się cieplej, a słońce zachęca do tego, żeby na świeżym powietrzu przebywać nieco dłużej. I choć daleko mi do fanatyczki sportu, czasem lubię się zmęczyć, przyspieszając kroku na spacerze czy bawiąc się z Lenką piłką. „Przecież to żadne ćwiczenie”, mógłby ktoś powiedzieć. Ja hołduję zasadzie, że lepszy taki ruch niż żaden (zasada ta nabrała na znaczeniu szczególnie teraz, gdy jestem matką i czasu na ćwiczenia jak na lekarstwo).
Wystarczy chwila intensywniejszej aktywności, abym zaczęła czuć płynące po czole strużki potu. Zaczynam marzyć o łyku wody. I butelkę z wodą zawsze mam przy sobie. Dlaczego? Bo niewiele trzeba, żeby się odwodnić. Odwodnienie może być skutkiem nie tylko biegunki czy wymiotów, ale również – o czym często zapominamy – może pojawić podczas treningu, zwłaszcza gdy odbywa się on latem. Utrata wody jest wówczas ogromna, o czym świadczy właśnie wzmożone pocenie.
Im wody w organizmie mniej, tym bardziej zagęszcza się krew i mocz (i dlatego picie zbyt małej ilości płynów na co dzień może uszkadzać nerki i prowadzić do powstania kamieni). Ale na tym nie koniec – wraz z potem tracone są cenne
elektrolity, czyli jony, głównie potasowe, chlorkowe i sodowe, które są niezbędne dla zdrowia. To właśnie od ich prawidłowego stężenia w płynach ustrojowych uzależnione jest funkcjonowanie układu nerwowego (elektrolity odpowiadają z przesyłanie impulsów nerwowych), wpływają również na kurczliwość mięśni, w tym również serca. Stąd gdy płynów w organizmie jest za mało, nie tylko zaczynamy odczuwać pragnienie (i tu kolejny popełniany przez nas błąd, czyli sięganie po napoje dopiero wtedy, gdy czujemy pragnienie, tymczasem ono jest znakiem, że do niewielkiego
odwodnienia JUŻ doszło), ale też mogą pojawić się zawroty głowy, przyspieszeniu ulega tętno, zdarza się, że łapie nas skurcz, mamy trudności z jasnym myśleniem. W skrajnych przypadkach odwodnienie może wiązać się z utratą przytomności, drgawkami, a w konsekwencji nawet śmiercią.
Oczywiście, nie chcę straszyć, że ćwicząc w letnich upałach, musicie obawiać się śmierci (przecież sport to zdrowie). Ale chcę przestrzec, żeby mieć głowę na karku i oprócz wybierania odpowiedniej pory na sport (najlepiej rano lub wieczorem, gdy temperatura jest nieco niższa) i właściwej odzieży (lekka, przewiewna, jasna – odbija promienie słoneczne), pamiętać też o nawadnianiu organizmu. Jak to robić?
-
jeszcze przed planowaną aktywnością należy wypić przynajmniej szklankę wody – wody, a nie kawy, herbaty czy napojów z kofeiną, które działają moczopędnie, a więc dodatkowo zwiększają utratę płynów z organizmu
-
już w trakcie ćwiczeń trzeba często sięgać po butelkę z wodą – należy pić często niewielkie ilości, a nie wypijać całą butelkę naraz, gdy sobie o niej przypomnimy. Najbardziej polecana jest woda mineralna średnio zmineralizowana.
-
po zakończonym treningu warto dodatkowo wypić tzw. doustny płyn nawadniający, zawierający wspomniane elektrolity i glukozę, np.
Orsalit. Preparat dostępny jest zarówno w postaci rozpuszczanego w wodzie proszku, jak i w formie gotowego napoju, w poręcznej butelce. Przetestowałam go i przy biegunkach, i przy ostatnich upałach. Pamiętajmy, że latem przy wysokiej temperaturze utrata wody z organizmu jest większa u każdego z nas, nie tylko wtedy, gdy ćwiczymy. Jeśli żar leje się z nieba, a nas zaczynają łapać skurcze, drży nam powieka, mamy wrażenie, serce „kołacze”, to właśnie znak, że równowaga sodowo-potasowa jest zachwiana.
* wpis sponsorowany
15 komentarze: