Jak przetrwać upały w ciąży?
Nie cierpię upałów. Będąc w zaawansowanej ciąży, nie cierpię ich podwójnie. Najtrudniejsze są noce, kiedy pot leje się z czoła, pościel klei się do ciała, a otwarte okna nie przynoszą prawie żadnego ochłodzenia. Prognozy nie są optymistyczne - w przyszłym tygodniu ma nadejść fala upałów sięgających nawet 35-36 stopni Celsjusza. Czuję już lekkie przerażenie, ale mam nadzieję, że prognozy się nie sprawdzą.
A jeśli jednak się sprawdzą... Z upałami radzę sobie tak:
Piję duuużo wody. Codziennie opróżniam 1,5-litrową butelkę wody mineralnej. Kiedy temperatura rośnie, ilość ta wzrasta. Do wody dodaję wyciśnięty sok z cytryny, który daje przyjemne uczucie orzeźwienia. Nie dodaję natomiast lodu, nie schładzam też wody w lodówce - z obawy przed przeziębieniem.
Otwieram okna na noc, zamykam rano. Wszystkie okna mieszkania bardzo pechowo skierowane są na stronę południową. Oznacza to - ni mniej, ni więcej - że od południa do samego wieczoru słońce maksymalnie grzeje i nie mam się gdzie schować (no, pozostaje jeszcze łazienka...). Na noc otwieram więc na oścież wszystkie okna, licząc na jakiekolwiek schłodzenie mieszkania. Natomiast około godziny 10 okna szczelnie zamykam i zasuwam zasłony. Jeśli nie ma sytuacji na wagę życia i śmierci, nie wychodzę w ogóle na zewnątrz.
Nie gotuję. Przebywanie w kuchni staram się ograniczyć do minimum, dotyczy to szczególnie pory obiadowej, kiedy temperatura w mieszkaniu jest najwyższa. Ratuję się wtedy gotowcami ze sklepu (np. pierogi, gołąbki) albo mrożonkami.
Schładzam ręce wodą. Daaawno temu oglądałam jakiś program podróżniczy, w którym prowadzący radził, aby w razie upału polewać chłodną wodą okolice nadgarstka, od wewnętrznej strony dłoni. Nie wiem czemu, ale utkwiło mi to w pamięci. W czasie upałów jak najczęściej więc wkładam dłonie pod zimną wodę. Wiadomo, że ukojenie jest chwilowe, ale dobre i to. Na noc można zamoczyć w zimnej wodzie ręczniczek, położyć go obok łóżka i przecierać nadgarstek w razie potrzeby.
Używam wiatraczka. Umieściłam tę pozycję na końcu, bo staram się to robić bardzo oszczędnie. Obawiam się przewiania, więc wiatraczka używam niedużego, nastawionego na minimum.
Tak radzę sobie z upałami. A całkiem serio to z upałami sobie nie radzę i każdy kolejny dzień z temperaturą powyżej 30 stopni to dla mnie męczarnia. Powyższe sposoby pozwalają mi jedynie jakoś ten czas przetrwać - i "przetrwać" jest tu odpowiednim słowem.
3 komentarze: