Antoś, kopnij mamę!
Puk, puk.Albo mi się wydaje, albo faktycznie ktoś dobija się od środka. Przykładam dłoń.
Puk, puk.
O Chryste. To to. To, czyli pierwsze - a przynajmniej pierwsze odczuwalne - ruchy.
Chwytam za telefon i obdzwaniam mamę i teściową. Myślałam, że to ja się ucieszyłam, ale radość mojej rodzicielki zakrawa wręcz o szaleństwo.
Od kilku dni czuję nieśmiałe zaczepki ok. godziny 9 i 22. Wysilając wzrok, zaczynam nawet dostrzegać drobne wybrzuszenia w miejscu, w którym Antoś mnie szturcha.
Przyznam, że trochę żal mi mojego Pe. Siada wieczorem przy mnie i z pełną koncentracją wpatruje się w brzuch. Nie pomagają nawet zachęty z jego strony: "Antoś, kopnij mamę!". Antoś kopie, kiedy chce. Zwykle wtedy, gdy tata akurat nie patrzy. Rośnie nam mały łobuz.
G.
7 komentarze: