9. miesiąc, czyli totalna abstrakcja
Niepostrzeżenie wkroczyłam w 9. miesiąc. W dalszym ciągu nie mogę wyjść z szoku, jak błyskawicznie zleciał mi ten czas. Może to kwestia tego, że ciążę przechodzę nad wyraz dobrze (tfu, tfu, odpukać). Większych sensacji nie było, więc 9 miesięcy zlewa mi się w jedną całość pod tytułem "ciąża".Nie będę pisać, jaki to wspaniały okres w życiu kobiety. Dlaczego? Bo to jest oczywiste. Mieszanka emocji: radości, niepokoju, ekscytacji, lęku. Chciałam natomiast skupić się na uczuciu, które niezmiennie towarzyszy mi od pierwszych tygodni ciąży. O czy mowa?
O poczuciu całkowitej abstrakcji. Wydawać by się mogło, że 9 miesięcy wystarczy, aby w głowie otworzyło się jakieś pudełko z etykietką "będę matką". Tymczasem ja odnoszę wrażenie, że po prostu urósł mi brzuch, a poza tym w dalszym ciągu wszystko będzie po staremu. Wielokrotnie zdarzyło mi się - i nadal zdarza - że kiedy budzi mnie w nocy ruch w brzuchu, pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, brzmi: "co ja dzisiaj jadłam, że tak mi jelita pracują?". Dopiero po chwili nadchodzi otrzeźwienie, że przecież jestem w ciąży.
Widzę na USG Lenkę. Oglądam jej zdjęcia. Czuję pod dłońmi. Ktoś może mi wtedy powiedzieć: "przecież jesteś w ciąży". Co ja bym pomyślała? "Aha, no tak, w sumie racja, fajnie". I wróciłabym do tego, co akurat robiłam. Jak w filmie: coś się dzieje, ale jakby obok mnie.
Rośnie we mnie człowiek. Taki z nogami, rękami, głową. Myślący, czujący. CZŁOWIEK.
"Eee, co ty gadasz", odpowiada mi w głowie alter ego, wciąż niedowierzające w to, co się dzieje.
Totalna abstrakcja.
G.
14 komentarze: