Wyprawkowe kity

15:55 Gosia Komentarzy: 9


Jak chyba każda przyszła mama, wpadłam pod koniec ciąży w zakupowy szał. No dobra, zakupowy szał chciał mnie ogarnąć już od pierwszego miesiąca, ale dzielnie stawiałam opór i jakoś wytrwałam do drugiego trymestru. Jak to z szałem bywa, pozbawia resztek rozumu i zaćmiewa umysł, który w ciąży swoją drogą ostry jak brzytwa nie jest. Zdarza się więc, że ogarnięta syndromem wicia gniazda matka kupuje coś, co potem zalega w szafie albo kurzy się w kącie pokoju. Choć starałam się wyprawkę kompletować dość rozsądnie, to i mi zdarzyło się kilka takich niewypałów. Oto moja bardzo subiektywna lista wyprawkowych kitów.

Rogal do spania. Najpierw miał umilać mi sen. Zamiast tego jednak doprowadzał mnie do rozpaczy szeleszczeniem. Potem pocieszałam się, że przyda się podczas karmienia. Powiem krótko: nie przydał się. Ostatnia szansa: będę sadzać w nim Lenkę. Nie sadzam. Więcej o mojej nieudanej przygodzie z rogalem przeczytacie tu

Otulaczek Motherhood. Myśl, że wystarczy ciasno zawinąć dziecko od stóp do głów, żeby słodko spało, a ja razem z nim, jest bardzo kusząca. Srogo się rozczarowałam. Nie twierdzę, że idea otulania i ogólnie otulacze są do bani. Twierdzę natomiast, że całkowicie do bani jest otulaczek Motherhood. O nim przeczytacie tu

Baldachim. Łóżeczko, a w nim słodko śpiący bobas. Nad tymże bobasem nachyla się mama, patrząca na niego maślanym wzrokiem. A cukierkowości całej scenie dodaje wiszący nad łóżeczkiem baldachim. Kto by się nie skusił? Najpierw, będąc w poporodowym amoku, wieszanie baldachimu to była ostatnia rzecz, o jakiej myślałam. Potem wiecznie brakowało czasu. Teraz jego wieszanie nie ma sensu, bo lada chwila Lenka zacznie siadać i stać, a więc i podejmować próby zrzucenia go sobie na głowę. Pomijam oczywiście fakt, że Lenka nadal śpi ze mną, ale planuję to wkrótce zmienić.

Miękki przewijak. Dopóki Lenka nie obracała się na boki, w obiegu był twardy przewijak mocowany na łóżeczku. Teraz przewijam ją po prostu na łóżku. W przypadku "grubszej sprawy" umieszczam pod pupą jednorazowy podkład.

Gruszka. Jestem pełna podziwu dla niegdysiejszych matek, które nie dysponowały niczym innym do oczyszczania nosa dziecka. Jak dla mnie to ustrojstwo jest bezużyteczne. O gruszce pisałam tu.

Ubranka. Oczywiście nie wszystkie, ale konkretnie: ciuszki z zapięciem na plecach (pół biedy, gdy są to zatrzaski, ale jeśli guziki - trzymajcie mnie, bo zwariuję), śpiochy nierozpinane w kroku, bluzki i body z małym otworem na główkę (wrzask podczas prób założenia gwarantowany), ciepłe bluzy bez rozpięcia, zakładane przez głowę (zanim przełożę przez głowę, włożę jedną rączkę, drugą rączkę, dostaję białej gorączki, a Lenka drze się wniebogłosy; tego problemu nie ma z cienkimi bluzeczkami, bo zakłada się je trochę szybciej niż grube bluzy). 

Skarpetki. Bez skarpetek ciężko przetrwać, więc mamy ich całą stertę. Problem tkwi w tym, że połowa z nich nieustannie spada ze stopy. No normalnie doprowadza mnie to do szału. Nie wiem, czemu ich producenci nie biorą pod uwagę tego, że niemowlę to dość ruchliwe stworzenie, więc trzeba zadbać o to, żeby skarpetki nie spadały ze stopy przy pierwszym fiknięciu.

Już wkrótce lista rzeczy, które okazały się strzałem w dziesiątkę.

9 komentarzy:

  1. Gruszkę kupiłam przy synu - po pierwszej próbie rzuciłam na samo dno pudełka z lekami - do niczego się to nie nadaje.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja gruszki nie kupowałam, od razu kupiłam Nosefride aspirator

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze mi się udało nie kupić za dużo niewypalow poza sukienkami, których nie cierpię i jeszcze ani razu małej nie założyłam :p tak to same hity a wpadłam w totalny szał zakupów wiec jestem całkiem dumna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, sukienki. Piękne, ale kompletnie niepraktyczne.

      Usuń
  4. Gruszkę miałam w zestawie TT - nie użyłam ani razu - mam fridę i bardzo sobie chwalę.
    Na baldachim nigdy się nie skusiłam uznałam, że tylko będzie zbierać kurz;)
    Otulaczek Motherhood sprawdził się u nas w szpitali kiedy Zo miała rota.
    Rożek - również tylko w szpitalu, tuż po urodzeniu.
    Z resztą zgadzam się bez dodatkowych uwag:D

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz co, u mnie ten rogal do spania sprawdził się w 100% - mam taki kojec motherhood - nie szeleści. w ciąży idealny - prawie całą ciążę niestety przeleżałam - był dla mnie niezastąpiony - czasami mąż mi go podkradał, wzięłam go nawet do szpitala, jak leżałam pod koniec na patologii. do karmienia rzadko, ale dlatego, że karmię Leona głównie na leżąco. później służył do np. zastawiania drzwi, żeby Leon nie pełzał do kuchni itp. sytuacje. teraz już taka przeszkoda, to żadna przeszkoda, ale czasami sam tuli się do tej podusi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie rogal - poduszka do karmienia sprawdziła się i to bardzo, nadal z niej korzystam i uwielbiam :) Używam do karmienia i do ukłaldania w nim Alicji :)
    Gruszka - ZUO!
    Otulacze i tym podobne - zbędny gadżet bo an dobrą sprawę wystarczy pieluszka flanelowa.
    Miękki przewijak??? a co to???

    OdpowiedzUsuń
  7. Miękki przewijak to taka gruba cerata z czymś miękkim w środku, łatwo się składa - ja to miałam w zestawie z wózkiem (w torbie) i uważam, że był bardzo przydatny. Zwłaszcza w aucie ;) Z tymi skarpetkami chyba chodzi o rozmiar. Mojej koleżanki córce też spadały za każdym fiknięciem, ale ja dostałam takie maciupcie, że nigdy żadna skarpetka bez pomocy nie spadła. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej chodziło mi o coś takiego: http://zwierciadlo.pl/wp-content/uploads/2014/01/tapicerka-szeroka_Ceba-Baby.jpg

      Bo jeśli chodzi o przewijak składany do torby, to jestem jak najbardziej za :)

      Usuń